Nie My jesteśmy sektą!
Często nas, wyznawców Biblii, nazywa się sekciarzami. Czym są te sekty, czy zagrażają nam, czy jesteśmy jedną z nich? A może to sekty nas atakują?
O ile nazywanie nas „sekciarzami”, „kociarzami”, „jehowymi” właśnie świadkom jehowy możemy zawdzięczyć, jak i po części alergię ludzi na Biblię, przeanalizujmy temat nieco bardziej.
Cechy sekt
Szukając informacji na temat sekt w internecie, łatwo trafić na spore ilości czasami sprzecznych z sobą informacji. Aby ukrócić ewentualne wątpliwości kogoś, czy to, co nazywa się Chrześcijaństwem Biblijnym, na pewno nie jest sektą, oto pare wyznaczników sekty:
- autorytarna władza guru / mistrza i wymaganie ślepego posłuszeństwa;
- zmuszanie członków do różnych czynności, oddawania majątku, itp.;
- różnorodne metody manipulacji emocjonalnej;
- zniewalanie członków, kontrola życia prywatnego;
- izolacja, tajność;
- stosowanie technik typu hipnoza, medytacja;
- (czasami) stosowanie narkotyków, orgie seksualne.
Patrząc powyżej, naprawdę trudno nazwać nas sektą. Naszym jedynym Królem jest Chrystus, który zniszczy ten świat swoją drogą (a nie będzie mu przewodził – jak antychryst). Jako, iż wiele ludzi wierzących Biblii nie ma nawet kontaktu z innymi Chrześcijanami, trudno mówić tu o czymkolwiek związanym z przymusem czy jakąś hierarchizacją. Dwa ostatnie punkty winny być potępianie przez wyznawców Biblii.
Oczywiście, z narkotykami, każdy czyni, co sam uważa, i z tego powodu nie można przekreślać kogoś. Podobnie z „Dziesięciną” – czy to przeznaczaną na pomoc głoszącym, biednym, czy też na ewangelizację (materiały ewangelizacyjne), „tajnością”, czy też ze spotkaniami z innymi chrześcijanami – są to sprawy dowolne i każdy w nich decyduje sam (1Kor 6:12-13, por. z Rz 13).
Naprawdę, uważam, że jako słudzy Boży jesteśmy zbytnio rozproszeni, rozbici i za mało zorganizowani. Jest to jednak kolejny argument pokazujący, że nie jesteśmy „sekciarzami”; sekty bowiem izolują swoich członków i kładą silny nacisk na związanie ich.
To parcie na wspólnotę jest jednym z narzędzi manipulacji psychologicznej, emocjonalnej. Do innych narzędzi manipulacyjnych używanych przez sekty należą: zastraszanie „nadchodzącą katastrofą”, podkreślanie wielkości i wyłączności sekty, oddzielanie od nie-członków sekty, przeróżne inne techniki tzw. kontroli umysłu (mind control), zajmowanie całego wolnego czasu członków, włącznie z fizyczną izolacją członków sekty ze sobą.
Narzędzia te to po prostu elementy silnie oddziaływające na ludzką psychikę. Jako narzędzia, nie są same w sobie złe (niektóre z nich), po prostu powodują określone efekty.
Wiele z tych technik manipulacyjnych skupia się na organizacji czasu członków i ukierunkowaniu ich myślenia na cele przywódcy, zainteresowanego tylko napływem gotówki…
Dlatego też Biblia, mówiąc o zniszczeniu tego świata, nie czyni z wierzących w nią sekciarzy – mówi Prawdę, która jest donośna, i adekwatnie oddziałuje na ludzką psychikę. Co do różnorodnych Biblijnych zaleceń, nikt nikogo nie zmusza, nie ma nawet kto kogo. Podstaw sekty u nas brak. Temat zamknięty.
Swoją drogą, warto zaznaczyć pewną sprawę. Kiedy jeszcze byłem poganinem i krk prał mi mózg w szkole, mówiono, że sekty przechwytują szczególnie tych, którzy myślą, że oni by się temu nie dali. Było w tym ziarno prawdy: sekty, włącznie z krk, są w stanie kontrolować osoby tylko zdrowe psychicznie. Osoby chore psychicznie, lub posiadające inne zaburzenia, są trudne lub niemożliwe do sterowania przez sektę. Jest tak dlatego, że ich psychika reaguje inaczej niż psychika normalnego człowieka. Jest to dosyć ważne, by uświadomić sobie, że chore kulty tworzą ludzie normalni, zdrowi psychicznie; jest to jednak rzecz, którą banalnie zauważyć, choćby spacerując na początku tygodnia, w niedzielę.
Co na to kościoły?
Powyższe podejście było, można powiedzieć, naukowe, psychologiczne. Naturalnie największe wszetecznice typu krk, prawosławie czy czołowe córki watykańskiego wielkiego babilonu – kościoły protestanckie (Obj. 17:5), wypracowały definicje „sekt”, pod które podpadają wszystkie inne związki wyznaniowe nie będące nimi samymi, lub przynajmniej nie uczestniczące w ekumenii; to, jak i pare innych wyznaczników „sekt” to jawne, małe znaki wielkiej sprawy – przygotowania świata do prześladowania zwolenników Boga Najwyższego, wyznających Jego Słowo. To celowanie w Słowo Boże, ale co tu mówić – wiadomo, że jesteśmy w czasach ostatnich. Cytując trąbę propagandową, wikipedię:
Zdaniem apologetów Kościoła katolickiego powstałe na bazie chrześcijaństwa sekty charakteryzują się następującymi cechami[4]:
- odrzucanie ekumenicznego dialogu
- uzupełnianie Biblii o różne dodatkowe objawienia lub też interpretacja całości Biblii na podstawie jakiejś jej części
- redukowanie możliwości zbawienia wyłącznie do członków danej sekty
- brak ciągłości w historii chrześcijaństwa
- odrzucanie wiary w Trójcę Świętą i w Jezusa Chrystusa jako Zbawiciela
- orientacja eschatologiczna, znamionująca prawie wszystkie sekty
Czyli, wg krk, jeżeli odrzucasz ekumenię, lub dodane przez nich księgi pełne ludzkich bzdur zwane apokryfami / deuterokanonicznymi, mówisz, że żyjemy w czasach końca, oraz uważasz, że poganie (np. katolicy, muzułmanie) nie będą zbawieni, jesteś sekciarzem! Chore, czyż nie? Najzabawniejsze, że to cała ich hierarchia i sterowanie parafianami (czyli głupimi) ma charakterystyczne cechy sekt i psychomanipulacji.
Zdaniem protestanckich religiologów i socjologów, zwłaszcza anglosaskich, sektę znamionuje antypatriotyczna postawa, wrogi stosunek do państwa, zabrania składania przysięgi, udziału w wyborach, służby wojskowej, itp. (…)
Denominację cechuje sformalizowany rytuał, aby pełnić funkcje religijne trzeba mieć przygotowanie zawodowe, tolerancja wobec innych wyznań i chęć współpracy z nimi, przestaje przypisywać sobie jedynozbawczość, popiera patriotyzm. Sekta natomiast zawsze zachowuje agresywny charakter[20]. Zdaniem Bryana Ronalda Wilsona sekta staje się denominacją w chwili odrzucenia wrogiej postawy względem instytucji państwa.
Tak więc strasznymi sekciarzami nakazuje nazywać się wrogów ekumenii, ludzi niemówiących pogańsko że „wszystkie drogi prowadzą…” i… zaraz…
Oj, oj… chyba komuś coś się wymknęło! Nie? Ach, no tak. Pranie mózgu społeczeństwu od dziecka przez szkołę, bajki, nierzadko i zmanipulowanych rodziców, a później wszelkie inne media i autorytety zagłusza oczywistą prawdę. Dlaczego tym bardziej „świeckim” protestantom, jak i niezależnym „religiologom i socjologom” tak bardzo przeszkadza wszelki antypatriotyzm? Odmawianie udziału w rytuałach państwowych?
Bo państwo jest sektą, wielkim, chorym, kultem, opartym na żywiołach świata, zwierzęcych instynktach i obrzydliwym bałwochwalstwie, które ucieka oczom wielu chrześcijan, trzymając ich w niewoli.
Sektę, według encyklopedystów z PWN, charakteryzuje zespół wybranych cech, które często uznawane są za negatywne przez oficjalne instytucje państwowe lub religijne, m.in. autorytarne sprawowanie władzy przez przywódcę sekty, traktowanie członków sekty w sposób instrumentalny przez jej kierownictwo, łączenie celów politycznych i ekonomicznych (czerpanie korzyści materialnych z działalności sekty przez wybrane osoby lub grupy osób) z celami religijnymi lub parareligijnymi, brak samokrytycyzmu, dążenie do uniezależnienia się od uznawanych przez społeczeństwo czynników kontroli (np. rodzina lub media)[10].
Jeżeli nie ufasz mediom, ani nie jesteś poganinem jak twoi rodzice, jesteś sekciarzem? Bardzo ciekawe.
Sekta ta – państwo – jest jedną z większych i pierwszych, z jakimi spotyka się człowiek, będąc oczywiście istotną częścią tego chorego świata. Jednak nie tylko państwo, przez stosowanie szerokiej gamy środków kontroli umysłu i manipulacji, a także swój wewnętrzny kult, podchodzi podchodzi pod definicję sekty.
***
Rozważając jednak tematykę państwa, należy pamiętać o Biblijnych zaleceniach typu Rzymian 13, zaleceniach dawanych nam też przez samego naszego Zbawiciela: mamy się poddawać władzy państwowej (tam, gdzie nie koliduje z Prawem Bożym) !
***
O państwie jednak, szerzej – napiszę kiedy indziej. Relatywnie niedawno moją uwagę przykuły techniki stosowane w wielu korporacjach i będące częścią różnorakich firm, szkoleń itp. Nie jest to co prawda niczym nowym, że korporacje wydają znaczne pieniądze na wszelkie badania, jak tylko wpłynąć na ludzi – konsumentów, by więcej kupowali, pracowników – by efektywniej pracowali. Muszą więc czuć się dobrze, mieć silną motywację, być przywiązanymi do firmy, czuć się wśród współpracowników jak w rodzinie, być w dobrej atmosferze. Sztandarowym przykładem jest Google (link 1 2 3). Pracownik sam nie zorientuje się, kiedy przestał być pracownikiem, a stał niewolnikiem, a raczej zombie swoich zwierzchników. Słysząc złe słowo o „swoich” z korporacji, a już z pewnością – że i sam został zmanipulowany, zdenerwuje się i zawzięcie będzie bronił władców jego umysłu, tak, jak krzyżowcy na krucjatach, wysadzający się w powietrze terroryści, czy walczący „za państwo” żołnierze, ginący dla bankierów – nie zastanawiając się nawet, czy to, co mu nakazano / zasugerowano, jest rzeczywiście dobre, czy nie.
Wiele z praktyk stosowanych przez sekty jest więc stosowane przez organizacje przynajmniej pozornie z zupełnie różnych dziedzin – korporacje, związki wyznaniowe, rejestrowane i sformalizowane, a także państwa. Nie nazywa się ich sektami, lecz one same nazywają sektami tych, którzy postępują jak one same. To naturalne prawo silniejszego, argument siły ważniejszy, niż siła argumentu…
Podsumowując, śmiało można powiedzieć, że w zgodzie z opiniami „świeckimi”, nie jesteśmy sektą. Jeżeli zaczniemy szukać, co możemy nazwać sektą, nagle okaże się, że mniej lub bardziej, znaleźć je możemy wszędzie. Jednak nie te sztuczne definicje są ważne.
Skoro też i inne organizacje i związki stosują takie techniki manipulacji i tworzenia więzów z sobą, jak te budzące społeczne przerażenie sekty, to czy nie powinniśmy podchodzić do nich tak samo? Czym się różni, poza głośną propagandą, kult kawałka szmaty (czyt. flagi, sztandaru) ze znakiem sekty, od kawałka szmaty korporacji? Czym różni się kult obrazów od kultu flagi państwowej? Chyba tylko stopniem nieświadomości własnego grzechu bałwochwalstwa przez letnich „chrześcijan”. Skończmy z tym.

Przecież to nie grzech, bo tak powiedział mój pastor/ksiądz! Ty wstrętny odszczepieńco!
Posted on 12 listopada 2016, in Chrześcijaństwo, Fałszywe systemy i zwiedzenie, Wolność, Świat, Życie and tagged antypatriotyzm, bałwochwalstwo, biblia, kontrola umysłu, korporacje, kult państwa, mind control, nacjonalizm, narodowy, patriotyzm, państwo, pranie mózgu, religia, sekta, statism, statism cult. Bookmark the permalink. Dodaj komentarz.
Dodaj komentarz
Comments 0